Forum www.thetwilight.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Nie zawsze jest idealnie. [smutny. Bardzo]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.thetwilight.fora.pl Strona Główna -> FanFic
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Alice
Volturi



Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 622
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oceanside ;]

PostWysłany: Śro 19:44, 18 Lut 2009    Temat postu: Nie zawsze jest idealnie. [smutny. Bardzo]

Ostrzegam... pisałam to przy 3 piosenkach. Radzę je słuchać by dobrze wczuć się w tekst.
Iron and Wine - Flightless Bird, American Mouth
Within Temptation - All I Need
Katy Perry - Thinking Of You
[Paczka chusteczek chyba się przyda]




Albuquerque. 7 lat temu było Forks. Jednak musieliśmy się przeprowadzić. Ja też. Bez Jacoba.
Nie daruje ojcu! Do końca życia. Musiałam chodzić do tej zakichanej szkoły i opędzać się od myśli o Jacobie. Ten miał zakaz szukania mnie, pod pozorem. Nie było odwrotu.
Mama cicho zapukała w mahoniowe drzwi.
-Tak... - powiedziałam łamliwym głosem odstawiając zdjęcie Jacoba z powrotem na szafkę.
-Kochanie... Nie chcesz zapolować? Nie polowałaś już od miesiąca. - powiedziała z troską w głosie.
-Nie. Nie chce. - odpowiedziałam lakonicznie, znów chwytając jego zdjęcie. Mama wiedząc, co przeżywam ulotniła się. Położyłam się na brzuchu. Chęć przytulenia go była nie do zniesienia. Kilka łez opadło na szklaną ramkę rozmazując twarz Jacoba. Jakby on sam też płakał.
Wychyliłam się i wyciągnęłam spod łóżka małe pudełeczko. Niewielkich rozmiarów liścik widniał po czarną kokardą.
Gdy zapragniesz mnie przytulić. Gdy znów popłyną łzy. Jacob.
Na odwrocie kartki była inna wiadomość. 7 lat czekałam z otworzeniem pakunku.
Kocham Cię na wieki. I choćby nie wiem co, zaprzysięgam ci wierność jak Romeo zaprzysiągł Julii. Tak się stanie. Kocham. Twój Jacob.
Spojrzałam w sufit. Mam nadzieję, że myślał o mnie. Teraz. W tej małej, nieznaczącej chwili.


Znów dzień bez niej. Każdy taki dzień odejmuje mi sił. Nie wytrzymywałem bez jej zapachu, oddechu, dotyku. Opanuj się Jacob! Nie dostaniesz jej! Nigdy! Może nawet nie otworzyła tego cholernego pudełka! Miałem ochotę biegnąć do tego cholernego miasteczka. Ale przypłaciłbym to śmiercią. Selene nadal grasowała. Nie mogłem opuszczać La Push.
W takich momentach idę do swojego pokoju i sięgam pod komodę. Zakurzone, obklejone jej zdjęciami pudełko. A w środku listy, zdjęcia. Wszystko. Chwyciłem jedno z listów, które przysłała mi z okazji walentynek.
Mój Jacobie. Na wieczność i nicość. Na czarne i białe. Na życie i śmierć. Zaklinam się gdy choć raz powiem Ci, że ma miłość wygasa. Kocham Cię. Twoja Nessie.
Płakałem. Pierwszy raz od sześciu lat płakałem. Moimi łzami zamazałem atramentowy list. Co za głupek ze mnie! Podarłem go. Podarłem wszystko. Wszystkie listy!
Całą noc siedziałem wokół skrawków papieru i ryczałem jak baba.
-Synu, martwię się o ciebie. - Do pokoju wjechał Billy z zmartwioną miną.
Nie dałem rady. Przytuliłem się do jego nogawek. Szczelnie je opasałem i zaczęłam płakać ojcu. Co po raz wymawiając jej imię. Było jak kojące lekarstwo. Nic nie dawało nadziei. Bez niej umierałem. Bez niej świat się kończył, a za nim była gwałtowna i nie przemijająca nicość. Nic bez Nessie nie mogło istnieć.

-Ona cały czas siedzi na łóżku i patrzy w sufit! - krzyczała na dole mama. Była zdeterminowana.
-Ale co ja na to mogę poradzić? - odparł spokojnie ojciec. No tak, nigdy nie odczuł rozłąki.
-Ona czuje się tak jak ja gdy mnie opuściłeś! - coś nieprzyjemnego ukuło mnie w sercu.
Instynktownie zeszłam na dół i usiadłam bezczynnie na schodach przypatrując się rodzicom.
-Nie rozumiesz?! Ona bez niego nie może żyć! - wrzasnęła mama.
-Bello, musimy to przetrwać. - chciał ją przytulić, ale odsunęła się.
-Nie słyszałeś jak krzyczy w nocy? Jak porozrywana jest pościel? Ona cierpi! Nie wie co ma robić! Nie poluje, nie rozmawia. Nic! Patrzy się w zdjęcie Jacoba i na sufit gdzie ma jego zdjęcia. Nocą wychodzi na altanę i śpiewa. Ale jej śpiew jest jak ciernie dla serca. Rozrywa mnie od środka. To jakby płacz, wołanie o pomoc. - mama bezradnie uklękła. Już chciałam się zerwać by ją przytulić, jednak ojciec zauważył mnie i opadł przytulając ją. Razem ze mną cierpiała matka. A gdy cierpiała Bella, cierpiał i ojciec. Wróciłam beznamiętnie do pokoju. Padał deszcz. Znów. Usiadłam na parapecie wielkiego okna i zapatrzona w strugi deszczu zaczęłam śpiewać. Śpiewałam jakby prosto do serca Jacoba. Jakbym podświadomie do niego trafiała. Poczułam się dziwnie zmęczona. Dotąd nie spałam. Ułożyłam się na łóżku i zasnęłam. Śnił mi się ogromny klif. A pod nim morze. Wielkie i wzburzone. Jakby... płaczliwe. Na samym końcu klifu stał jakiś szatyn. Widocznie zapatrzony w nurt rzeki nachylił się. Dostrzegłam, że to Jacob. Szybko do niego podbiegłam.
-Na zawsze. Na wieki. - szepnął i już go nie było. Wielkie morze nawet nie odczuło upadku. Wrzasnęłam. Szybko zauważyłam, że jest środek nocy. Pościel porozrywana leżała bezradnie na podłodze. Mama leżała obok mnie.
-Już dobrze córciu, już dobrze. - mówiła niemal płaczliwym tonem. Nadal powtarzała te trzy słowa jak Mantra. - to tylko sen. Przytuliłam się do jej zimnego ciała i zasnęłam. Znów. Miałam ten sam sen. Jednak skoczyłam za nim. I znalazłam się w domu. Dawnym domu w Forks. Teraz mieszkała tam rodzina z gromadką dzieci. I Jacob jako jedno z nich. znów Wrzask. I znów uspokojenia mamy, Jednak wtedy już nie zasnęłam. Moje wielkie oczy wpatrywały się tępo w sufit szukając jakiegoś punktu.


Nie wiem ile siedziałem tak. Jednak gdy otworzyłem oczy widziałem, że już świta. Nadal w strzępach listów leżałem. Nic nie było mi potrzebne. Jedzenie, picie. Nic. Tylko ona. Wstałem. Lekko zachwiałem się na nogach i oparty o komodę spuściłem głowę. Nic nie miało sensu.
-Jacob. Musisz coś zjeść. Nawet Sam się o ciebie martwi. Już nie mówiąc o Sethcie i Leah.
-Po co mi oni! - wrzasnąłem aż domek zatrząsł się w posadach - po co mi jeść i pić. Ja chcę ją! Rozumiesz?! Chcę moją Nessie! Moją! - musiałem wyjść. Do lasu. Jak najdalej. Stanąłem na klifie. Wziąłem dwa wielkie wdechy.
-po co żyć, bez niej? Albo z nią albo... wcale. - szepnąłem a wiatr dmuchnął w moją twarz.
Poczułem czyjąś rękę na ramieniu.
-Nie warto. Nie zabijaj się. - powiedział Sam.
-Dlaczego to mi się przydarza?
-Widzisz morze? - spojrzałem w dół - jest... dziwnie wzburzone.
-Też to zauważyłem. Gdy jesteśmy szczęśliwi morze jest spokojnie, bo odbiera nasz spokój.
-Sam, co chcesz przez to powiedzieć? - spojrzałem na niego.
-Biegnij. Nie zważaj na Selene. Ominiesz ją biegnąc przez New York. Zaufaj sobie.
-Dziękuje Sam.


Nie dało się tak żyć. Widocznie nie dane nam żyć osobno, więc żyć nie będę w ogóle. Każdy by się spytał jak może się zabić półwampir. Nie chce się zabijać. Ale dawna Nessie odeszła. Na zawsze. Od 3 miesięcy nie polowałam. W pokoju przesiadywałam 24/h i nie odbierałam bodźców od świata. Nieraz tylko słyszałam ciche krzyki rodziców. Jednak oni nie mieli na to wpływu. Dziadek był tutaj, badał mnie. Była Alice. Któregoś dnia zawitała do nas Alice z Jasperem. Mama otworzyła im pospiesznie. Podsłuchałam ich. Musiałam.
-Bello, przykro nam. - zaczął Jasper.
-Sam podjął za nas decyzję. Widziałam to. Nic już się nie da zrobić. - szepnęła zdruzgotana Alice.
-Jednak go dopadła? - zaczął Edward. - Tylko nie to... - spojrzał na drzwi od mojego pokoju, gdzie wystawała moja twarz - przykro nam.
Nie uwierzyłam. To nie może być prawda. Ten świat nie może być tak okrutny! Nie może!
Mój świat stanął w miejscu. Nic nie odczuwałam. Wrzeszczałam, drapałam, kopałam...
-Jacob!!!!! - krzyknęłam całym gardłem.
-Edward, zrób coś! - mama cała się trzęsła - No zróbże coś do cholery!
-Ale co? - krzyknął.
-Nic się nie da zrobić. - powiedziała Alice. - To już.
-Aaaaa! Jaacob! Wróć! Jacob! - zdawałam się krzyczeć. Moja desperacja była wielką zgubą.
-Renesmee. Połóż się. Zaśnij. - mamy głos się łamał. Jednak we mnie obudził się demon. Okropny potwór. Drapałam biłam. Wiem, że mama została nieźle poturbowana.
-Ness! Uspokój się! położył mnie siłą na łóżku. Wyrwałam mu się i lewą ręką trzasnęłam w szafkę nocną. Zdjęcie Jacoba spadło. Rozpadło się na kawałeczki. Tak jak ja.
Leżałam tak z 3 miesiące. Pustka. Moje oczy nie miały blasku, kończyny odmawiały posłuszeństwa. Mama ciągle siedziała przy mnie głaszcząc mnie po ręce. Leżałam na wznak. Całe trzy miesiące. Patrzyłam się w sufit. Znów. Na niego. Ale przecież już go nie ma. I właśnie gdy to sobie uświadamiałam moje serce wydzierało się z piersi a gardło krzyczało.
-Już dobrze. Mama tutaj jest. Nessie, wszystko jest dobrze. - moja mama była na granicy załamania nerwowego.
Drzwi trzasnęły. Poczułam dziwny zapach. Mama pospiesznie zamknęła drzwi zostawiając mnie samą w pokoju.
-Gdzie? - powiedziała tylko.
-Na przedmieściach Nowego Yorku. - powiedział krótko tata.
-Jak najdalej. Edward proszę. Ataki się nasilają. - powiedziała mama, słyszałam jej kroki.
-Co to było? - szepnęłam beznamiętnie.
-Nic kochanie. Nie chcesz zapolować? - spytała z troską mama.
-Pachniesz Jacobem. - odpowiedziałam jej nadal patrząc się w sufit.
-Zdaje ci się Córciu. - nie ma była dobrą aktorką.
-Gdzie on jest? - zaczęłam się podnosić z łóżka.
-Na pewno chcesz go zobaczyć?
-Mamo. proszę, zaprowadź mnie. Nie mogę, się ruszyć. - podniosłam lekko ręce aby wzięła mnie w ramiona i zaprowadziła do mojego ukochanego.
-Dlaczego ją niesiesz? - zapytał Jasper
-Nie potrafiła się ruszyć. - posadziła mnie na fotelu.
Wtedy ukazał mi się on. Zabrudzony, posiniaczony z wielką raną półksiężyca na szyi. Zapragnęłam go dotknąć. Teraz.
-Mogę... mogę go dotknąć? - spytałam głucho.
Mama pomogła mi wstać, jednak moje nogi jakby łamały się pod moim ciężarem. Tata pomógł mi uklęknąć obok Jacoba. Mój mężczyzna, mój wilk. Leży, bezbronny. Moja ręka, lekko obezwładniona, zawędrowała na jego lewy policzek. Był zimny. Jak ja. Nie mogłam uwierzyć. Znów zaczęłam płakać jednak teraz nie wrzeszczałam. Lekko nachyliłam się i złożyłam pocałunek na jego ustach. Podświadomie myślałam, że go to uzdrowi, jednak to nie bajka. Tata zaczął mnie odciągać od niego. Moja świadomość, że nigdy go nie zobaczę, obudziła się we mnie. Zaczęłam kopać, wrzeszczeć.
-Zostaw mnie! Puszczaj! - wyrywałam się - Jacob! Obudź się! Jacob Wróć! Jacoob! - jednak z wyczerpania zaczęłam szeptać i opadłam w ramionach mojego ojca. Przestałam oddychać. Moje serce przestało bić.
-Ona umiera! - krzyknęła Bella. - Edward! Ona umiera! Dzwońcie po kogoś!
-W lodówce jest krew! - krzyknął Edward.
-Jej krew zwierzęca nie pomoże. - zauważył Jasper. - Umiera. Jej psychika zaczyna otaczać inne organy. Macie krew ludzką?
-Niby skąd? - krzyknął
-Ja mam! - wyciągnęła z zamrażarki. - na czarną godzinę. Od Carlisla.
Podali mi jakiś płyn do ust. Moje serce znów zaczęło bić. Jednak oczy i inne kończyny nie chciały pokazać do czego służą.

Dzień pogrzebu. Byli wszyscy. Billy, Charile, cała sfora. Wszyscy. Tylko ja siedziałam na kanapie i nie mogłam się ruszyć. Ubrana cała na czarno siedziałam i patrzyłam się tępo w telewizor, który i tak był wyłączony. Tata załatwił mi wózek inwalidzki, bo nie miałam siły się poruszać. Gdy dotarliśmy do lasów gdzie Jacob miał być pochowany, mama chwyciła mnie za rękę. W tak trudnych chwilach nawet jej pocieszenie nie było nic warte. Wykopany dół a na jego dnie trumna. Czarna. Edward podjechał blisko bym mogła dobrze słyszeć kapłana. Obrządki skończyły się. Czas zakopania. Sam i Seth chwycili łopaty. I wtedy w mojej duszy odezwało się rozpaczliwe wołanie, płacz. Spokój jaki bił od tej trumny był tak wyczuwalny. Nie wiedziałam co robię. Wiedziałam, że moje nogi dostały niewyobrażalną moc. Rzuciłam się by być blisko niego. Rzuciłam się w dół. Czułam, że ktoś mocno ciągnie mnie za włosy.
-Jacob! Wróć! Jacob!! Nie zostawiaj mnie! Aa. Jacob! - krzyczałam.
Ciocia Alice ze zdenerwowania? Może rozpaczy, a może po prostu ze strachu siedziała na czubku drzewa. To mama tak ciągnęła mnie za włosy. Ale ja nie chciałam wyjść z tego dołu. Nigdy. Chciałam być z nim. Na zawsze. Tak jak jego chcieliśmy. Na zawsze. Na wieki.

Proszę mnie nie bić... Proszę!


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jul93ka
Szalona Bella



Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 833
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:40, 18 Lut 2009    Temat postu:

to mnie rozwaliło "Ciocia Alice ze zdenerwowania? Może rozpaczy, a może po prostu ze strachu siedziała na czubku drzewa." xd.
Ale ogolnie smutne ;(
Ładnie piszesz Alice ;*Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alice
Volturi



Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 622
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oceanside ;]

PostWysłany: Śro 22:27, 18 Lut 2009    Temat postu:

Jul93ka napisał:
to mnie rozwaliło "Ciocia Alice ze zdenerwowania? Może rozpaczy, a może po prostu ze strachu siedziała na czubku drzewa." xd.
Ale ogolnie smutne ;(
Ładnie piszesz Alice ;*Smile


Dziękuje. Staram się jak mogę, ale czuję... jakby te teksty był bez wyrazu. Takie, suche... Nie wiem, może to moje wyobrażenie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Oxy
Volturi



Dołączył: 01 Sty 2009
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 10:14, 19 Lut 2009    Temat postu:

No i po raz kolejny nie wiem jak by Ci tu powiedzieć...
Jesteś fenomenalną pisarką, to co robisz ma duszę, jest piękne... cudowne!
Opowiadanie rzeczywiście smutne. I za to należą się gratulacje - twój styl pisania jest uniwersalny - raz potrafisz wywołać łzy na twarzach czytelników, a raz potrafisz rozśmieszyć do łez. Gratuluję talentu ;*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sharon
Mrs. Pattinson



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 2100
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Forks.

PostWysłany: Czw 10:51, 19 Lut 2009    Temat postu:

Faktycznie smutne...
Po przeczytaniu się normalnie wkurzyłam na Edward xd
Kolejne świetne opowiadanie, jestem pod wielkim wrażeniem Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alice
Volturi



Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 622
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oceanside ;]

PostWysłany: Czw 13:20, 19 Lut 2009    Temat postu:

Dziewczyny, to nie jest tak, że ja wywołuję łzy.
Ale i tak normanie ryczę tu z radości jak czytam wasze opinie!
Płaczę! O Matuchnu...
Dziękuję, dziękuję, dziękuję 'skacze z radości' xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jaenelle
Administrator



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 924
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce

PostWysłany: Czw 16:10, 19 Lut 2009    Temat postu:

Ekhem Alice! Za co my Cię mamy bić?
Wiesz, tak szczerze mówiąc, kiedy zaczęłam czytać, wychwyciłam może ze dwa błędy gramatyczne, ale później, zagłębiając się w tekst wszystko mi umknęło. Zapomniałam całkowicie o błędach, więc przykro mi, ale nie powiem Ci co było źle Wink.
Mam taką dziwną tendencję, że przy tragicznych scenach się śmieję. Tym razem, mało brakowało, a bym pomoczyła klawiaturę! Za to mogłabym Ci dać kopniaka xD.
Cholera, no! A miałam zamiar być ostra!
Przepięknie ;*
( no i masz tą moją ostrą opinię. ;dd)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alice
Volturi



Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 622
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oceanside ;]

PostWysłany: Czw 20:28, 19 Lut 2009    Temat postu:

Ojeju... Jak czytałam tą recenzję to zły mi leciały ze szczęścia. Boże, nie wiedziałam, że aż tak wam się to spodoba. Widzę, że nostalgia i smutek to moje drugie ja. Ohh. Dziękuję Wam dziewczyny!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natka
Volturi



Dołączył: 21 Kwi 2009
Posty: 631
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostrowiec Św.

PostWysłany: Czw 22:46, 30 Kwi 2009    Temat postu:

Z pewnością smutne i piękne. Prawie się popłakałam, a bardzo, bardzo trudno mnie wzruszyć.
Dobra robota. Życzę weny i napisania więcej takich opowiadań.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kochająca twilight.
Zwykły śmiertlenik



Dołączył: 29 Mar 2009
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: mój własny, dziwny świat ^

PostWysłany: Wto 16:37, 05 Maj 2009    Temat postu:

ja się troszkę rozkleiłam.
smutne;(
ale bardzo, bardzo piękne to jest, gratuluję talentu!Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.thetwilight.fora.pl Strona Główna -> FanFic Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin